Scena polityczna w Czechach w ruchu


W Czechach kryzys wirusowy powoli wpływa na preferencje partii politycznych w sondażach. Traci rządzący ruch ANO i współrządząca Socjaldemokracja (ČSSD) i tolerujący rząd Komuniści (KSČM). Piraci rosną w siłę. Na grafie poniżej połączyłem powstające nowe koalicje opozycyjne. To jest bowiem ukryty przekaz tego sondażu. Piraci negocjują z ruchem STAN o wspólnym starcie w wyborach, natomiast trzy partie centroprawicowe: ODS, TOP 09 i Chadecy (KDU-ČSL) już ogłosiły, iż do wyborów pójdą razem.

Wybory parlamentarne mają się, według kalendarza wyborczego, odbyć jesienią przyszłego roku. Przy takim rozłożeniu sił wynik wyborczy oznaczałby najprawdopodobniej powstanie szerokiej koalicji rządowej składającej się z pięciu partii (obecnie opozycyjnych), które mogłyby odsunąć Babiša od władzy. Programowo taka koalicja to bigos. Łączącym elementem jest jedynie wola pokonania Babiša.


Partie rządzące (ANO, socjaliści i komuniści) tracą na skutek nie radzenia sobie z obecnym kryzysem. Opozycja właściwie nie musi robić nic, a i tak pnie się powoli w górę.


Socjaliści sobie zdają sobie sprawę z tego, iż współpraca z ANO jest dla nich likwidacyjna i dziś ich przewodniczący (wicepremier i minister spraw wewn.) Jan Hamáček stwierdził, że gdy tylko przestanie obowiązywać stan nadzwyczajny, naradzą się co robić dalej, nie wykluczając odejścia z rządu. Premier Andrej Babiš na to reagował słowami (parafrazując): niech sobie idą, w rządzie ich nie potrzebujemy.


Tymczasem sytuacja epidemiczna się w Czechach lekko pogarsza, od około tygodnia notowany jest lekki przyrost zarażonych (ok. 5 – 6 tys. nowych pozytywnych dziennie), co oznacza, iż stopień obostrzeń może się niebawem pogorszyć, co będzie oznaczało zamknięcie tego, co dotąd jest otwarte. Obostrzenia są w Czechach coraz gorzej przyjmowane przez opinię publiczną, ponieważ rząd w zakazach jest niekonsekwentny i nie potrafi sensownie wyjaśnić powody swoich decyzji. Nieciekawie wygląda również sytuacja z wypłacaniem rekompensat za straty poniesione w konsekwencji zakazów. Niektórzy przedsiębiorcy dopiero teraz otrzymują sumy obiecane i przyznane podczas pierwszego lockdownu z wiosny br.

Mnożą się akty nieposłuszeństwa obywatelskiego, które są w większości sprowokowane przez absurdalne i niespójne zakazy ogłaszane przez rząd.
W tym tygodniu przebojem był kilkakrotnie zmieniany zapis o zakazie spożywania wszelkich napojów w restauracjach, rząd miał na myśli zakaz picia alkoholu poza restauracjami, ale opublikowana w Dzienniku ustaw wersja brzmiała tak, iż zakazano wszystkie napoje wszędzie. Zapis ten poprawiano dwukrotnie, za każdym razem nonsensownie – z jednej z poprawek wynikało np., iż nie wolno sprzedawać kawę w kubeczku na wynos, wobec czego sprzedawano plastykowe kubeczki z kawą zapakowane do woreczka i z naklejonym napisem: zakaz spożywania.

Nie dziwi zatem, że zwyczajni Czesi mają coraz bardziej dość, nie wierzą w logikę rządowych zakazów i rodzi się w nich bunt.

Opozycyjne partie polityczne nie za bardzo potrafią na tym skorzystać, brak wizji i jasnego przekazu dotyczy nie tylko partii rządzących. Poparcie dla sił opozycyjnych to raczej wyraz desperacji lub bezradności.

Należy odnotować, że na scenę polityczną próbuje się przedrzeć jeszcze jeden gracz – nowicjusz: ruch polityczny nazwany PRO LIDI, czyli DLA LUDZI. Przywódcą tego ruchu jest Mikuláš Minář, były przywódca ruchu obywatelskiego Milion chwilek dla demokracji. W minionych latach dokonał tego, czego nikt dotąd w historii Republiki Czeskiej, dwukrotnie zgromadził na Błoniach Letniańkich w Pradze ponad sto tysięcy ludzi. W imię czego? Po prostu był to sprzeciw wobec rządu Babiša. Jako ciekawostkę można podać np. to, iż wśród sympatyków ruchu widnieje także nazwisko obecnego ministra zdrowia Jana Blatnego, który został ministrem jako bezpartyjny z ramienia ANO…

Obecny szef ruchu DLA LUDZI twierdzi, że ruch powstanie i pójdzie do wyborów jeśli uda mu się zgromadzić 500 tys. podpisów poparcia, na razie jest ich ponad 17 000. Dziwne jest, iż ten projekt polityczny nie ma na razie żadnego programu, ten ma powstać w drodze rozmów w ludźmi, co ich dręczy, czego chcą. Pod tym względem jest to pomysł podobny,do tego, z jakim przyszedł Andrej Babiš – on także zbiera informacje z sondaży, badan i na podstawie nich formułuje swe przekazy dnia.

W obecnej sytuacji nie sposób wykluczyć, iż pomysł Minářa zadziała, choć na razie na to nic nie wskazuje. Ale sytuacja w związku z kryzysem spowodowanym wirusem i pogłębianym nieudolnością rządu może się zmieniać dynamicznie i wobec niemocy obecnej opozycji parlamentarnej ruch DLA LUDZI w jakiś sposób zainteresuje część elektoratu.

Nie wiadomo kiedy się skończy stan nadzwyczajny. Stan ten proponuje rząd, uchwala parlament, najdłużej na 30 dni. W ostatnim głosowaniu parlament zgodził się na dwa tygodnie, które miną przed świętami bożego narodzenia. Stan nadzwyczajny rząd potrzebuje ku temu, by mógł sterować kryzysem, wydawać rozporządzenia, zakazy za pomocą których próbuje „walczyć” z covidem. Bez stanu nadzwyczajnego trudniej będzie wydawać zakazy i nakazy. Parlament zapewne będzie musiał przed świętami znów obradować, rząd naprawdopodobniej ponownie wystąpi o przedłużenie stanu nadzwyczajnego.

I tu zaczyna się coś ciekawego – jeśli bowiem rząd (który jest mniejszościowy, większość gwarantują mu komuniści, którzy tolerują obecny gabinet) nie uzyska przedłużenia stanu nadzwyczajnego, wówczas socjaliści mogą wyjść z koalicji i Babiš zostanie na pokładzie sam ze swoim ruchem. Także komuniści tylko tracą na poparciu dla tej władzy – więc i oni mogą rozważać inne opcje, by ratować skórę. Jak widać na obrazku powyżej sondaże są dla komunistów i socjalistów bardzo nieprzychylne.

Z technicznego punktu widzenia rozsądne są wybory przedterminowe, za tym przemawia fakt, iż gdyby wybory odbyły się wiosną (a nie jesienią) nowo wyłoniony rząd konstruuje własny budżet i ma na to sporo czasu. Rząd, który powstanie jesienią, musi bowiem przyjąć budżet skonstruowany przez poprzednika, czysto ze względu na czas.

Ten element przytaczam z tego powodu, że może być rozważany przez więcej graczy politycznych w Czechach.

Do przeprowadzenia takiego scenariusza jest wymaganych 120 głosów w niższej izbie parlamentu, co nie musi być nierealne, jeśli obecny kryzys przekształci się w kryzys polityczny.


Vladimír Petrilák