Do Warszawy na spotkanie z Trumpem z Czech przyjedzie Hamáček


cepol24.pl 1.7.2017 Czeskie Ministerstwo spraw zagranicznych potwierdziło, iż Republikę Czeską na szczycie krajów międzymorza, który odbędzie się w Warszawie przy okazji wizyty prezydenta USA w stolicy Polski będzie reprezentował przewodniczący Izby Poselskiej Jan Hamáček.

Prezydent Miloš Zeman czy premier Bohuslav Sobotka do Warszawy nie wybierają się. Marszałek czeskiego sejmu Hamáček oświadczył, iż prezydent zwrócił się do niego, by to on reprezentował Czechy  na warszawskim szczycie.

Według rzecznika prasowego prezydenta Zeman nie planował swego udziału na spotkaniu z Donaldem Trumpem, gdyż od dłuższego czasu w tym terminie miał zaplanowany urlop.

 

źródło: http://www.parlamentnilisty.cz/arena/monitor/Na-summit-s-Trumpem-pojede-za-Cesko-sef-Snemovny-Hamacek-494441

KOMENTARZ cepol24.pl
Jeśli Praga wysyła oficjalnie do Warszawy, gdzie będzie prezydent mocarstwa – sam prezydent USA, zaledwie trzecią osobę w państwie (nie prezydenta, nie premiera), to nie sposób tego odebrać jako przejaw odpowiedzialnej polityki zagranicznej. To afront. Nie znamy na razie tłumaczenia premiera Sobotki, dlaczego nie zamierza pojechać do Warszawy, dotąd poznaliśmy tylko oświadczenie rzecznika prezydenta. Wymówka z urlopem jest żenująca, można przypuszczać, iż prawdziwa przyczyna nieobecności Zemana podczas spotkania z Trumpem, którego przecież popierał i szanuje, może być inna. Być może chodzi o stan zdrowia czeskiego prezydenta, ale to tylko spekulacja. W każdym razie urlop jako prawdziwy powód zrezygnowania ze spotkania z najbardziej wpływowym politykiem świata to bardzo marne usprawiedliwienie. 
U Sobotki być może chodzi o to, że tak naprawdę jest jako polityk już skończony, spisany na straty i jego realny wpływ w czeskiej polityce spadł omalże do zera. Inaczej nie sposób wytłumaczyć, że nie skorzysta  z okazji, by podreperować swoje notowania robiąc sobie przynajmniej wspólne zdjęcie z prezydentem USA. Gdyby Sobotka mógł i chciał odgrywać w Pradze istotną rolę, taki szczyt byłby przecież wymarzoną areną do pokazania swej pozycji. A to niezależnie od jego preferencji politycznych (Sobotka to socjalista), spotkanie z głową najpotężniejszego państwa świata nie bywa uwarunkowane przynależnością polityczną, tą czy inna orientacją ideologiczną. 
Nie można wykluczyć, iż taka postawa Pragi może wynikać z presji z zewnątrz (np. Berlina lub Brukseli), ale u prezydenta Zemana można raczej założyć, iż nie uległby takiej presji. U Sobotki już nie. 
Wyżej przytoczone tezy to tylko spekulacje. 
W każdym razie czeska postawa wobec warszawskiego spotkania z prezydentem USA to bardzo dziwny gest, który można odczytywać na wiele sposobów, ale nie jako wyraz poparcia dla Polski i USA. A to jest sprzeczne z oficjalną linią praskiej polityki zagranicznej.
Czeskie media, jak dotąd, prawie nie zauważyły, iż Donald Trump wyróżnił Warszawę i pojawi się tam przed Berlinem czy Paryżem. Wydarzenie to jeszcze w czeskiej przestrzeni medialnej nie zostało dostrzeżone. To też co najmniej niezrozumiałe. 
Chodzi pewnie o to, iż taki fakt nie pasuje do narracji dominującej w opiniotwórczych środkach przekazu, która stara się Czechów przekonać, iż w Polsce nie ma już prawie demokracji i że to kraj rządzony przez ekstremistów, którzy są lekceważeni przez świat. 
Wizyta Trumpa to dowód na to, iż pozycja Warszawy jest teraz mocniejsza, niż przed rokiem 2015, że jej asertywna polityka zaczyna przynosić dostrzegalne efekty. 
Bezład czeskiej polityki zagranicznej w odniesieniu do warszawskiego szczytu bije w oczy. Praga stawia się sama w roli nic nieznaczącego pionka, rozgrywanego przez inne siły.
To smutne.
Jeszcze jest trochę czasu do 6 lipca, kiedy Donald Trump pojawi się w Polsce. Mam cichą nadzieję, iż w czeskim podejściu do tego spotkania jeszcze zajdzie jakaś sensowna zmiana.
Vladimír Petrilák