Zeman pokonał papierowy worek
26. i 27. stycznia odbyły się drugie bezpośrednie wybory głowy czeskiego państwa. Wcześniej prezydenta wybierały połączone izby parlamentu. W ten sposób w przeszłości wyłoniono prezydentów Havla i Klausa. W 2013 roku się to zmieniło, teraz były to więc drugie bezpośrednie wybory prezydenckie, w których decydował lud. Dodajmy, iż ustawodawca zmienił tryb wyłaniania głowy państwa, ale nie poszerzył kompetencji prezydenta.
Tegoroczna kampania wyborcza była de facto kampanią przeciwników Zemana, dotychczasowego prezydenta. Prawie wszyscy prezentowali program wyborczy, który można wyrazić jednym słowem: ANTYZEMAN. To określało także końcową fazę kampanii, kiedy o fotel prezydencki walczył już tylko profesor Drahoš i Zeman. Interesującym wątkiem jest tzw. niekampania Zemana. Prezydent bowiem zadeklarował, iż nie będzie prowadził żadną kampanię wyborczą i właściwie obietnicy dotrzymał. Poza obowiązkami wynikającymi z funkcji Zeman w żaden sposób nie włączył się w wyścig. Jedyne, co zrobił, to że wziął udział w debatach telewizyjnych przed drugą turą. Bilbordy i reklamę medialną zapewniali mu jego poplecznicy. Wiadomo, że Drahoš miał poparcie mocnych grup kapitałowych i jego środki finansowe na kampanię wyborczą znacznie przewyższały możliwości ubiegającego się o reelekcję Zemana.
Drahoš był faworytem, przynajmniej papierowym, drugiej tury, ponieważ swe poparcie przekazali mu wszyscy politycy, którzy w pierwszej turze uzyskali solidne wyniki, ale tylko były szef Akademii Nauk (Drahoš) przeszedł dalej. Suma tych głosów miała przeciwnikowi Zemana zapewnić wygraną – to wynikało z prostego rachunku, ponieważ na Drahoša mieli zagłosować zwolennicy polityków, którzy uzyskali 10, 8 cz 4 procenta – to dawało omalże pewność, iż naukowiec musi pokonać skompromitowanego polityka. Skompromitowanego według opiniotwórczych mediów, które tak samo jak pięć lat temu niewybrednie atakowały obecnego prezydenta. Można powiedzieć, iż cały tzw. front kulturalny (elity) i intelektualny ostro atakował Zemana namawiając rodaków, by wybrali jego przeciwnika. Przeciwko Zemanowi dodatkowo przemawia jeszcze jego kiepski stan zdrowia – gołym okiem widać, iż ma poważne kłopoty zdrowotne, że szybko się męczy, ledwo chodzi.
Mimo to były premier Miloš Zeman odniósł zwycięstwo. Zdobył 2 853 390 głosów, czyli 51,36 proc. Zagłosowało na niego o ponad 100 000 ludzi więcej, niż 5 lat temu. Pokonany były szef Akademii nauk odnotował świetny wynik – 2 701 405 gł. (48,63 proc.). Warto dodać, iż w tych wyborach odnotowano najwyższą frekwencję wyborczą w Czechach od 1998 roku – 66,6 proc.
Czescy wyborcy ponownie zagłosowali wbrew ośrodkom opiniotwórczym. Ale tym razem zwycięstwo było mniej jednoznaczne, niż pięć lat temu. Zdaniem komentatorów dla elektoratu Zeman był mimo wszystko bardziej czytelny i przewidywalny – jest w polityce od 1990 roku, zawsze był jednoznaczny w swoich opiniach i postępowaniu, natomiast jego przeciwnik był pod tym względem osobą praktycznie nieznaną. Kariera akademicka nie jest tym, co czyni polityka rozpoznawalnym.
Zeman po ogłoszeniu wyników w przemówieniu oświadczył, iż w następnych latach pragnie być bardziej pokorny, mniej arogancki. Nawet jego bliscy współpracownicy nie za bardzo wierzą w te słowa.
Natomiast Drahoš, w swoim wystąpieniu w chwili, kiedy już wiadomo było, że nie odniósł zwycięstwa, oświadczył: „Nie wygraliśmy, ale tez nie zostaliśmy pokonani!” Zadeklarował, że nie zmarnuje tego wielkiego potencjału, który został uruchomiony podczas jego kampanii. Nie powiedział w prawdzie konkretnie, co zamierza dalej robić (brak konkretów był mankamentem jego prezentacji jako kandydata – nie był w stanie np. wskazać, kto będzie tworzył jego ekipę w razie zwycięstwa) czy będzie się ubiegał o fotel senatora czy europosła czy co innego zamierza robić.
Wybór Zemana ma spore znaczenie także dla obecnie trwających rozmów, których celem jest powołanie nowego rządu Andreja Babiša. To prezydent, zgodnie z Konstytucją, mianuje premiera i rząd. Głowa państwa określa, jak długi czas ma desygnowany premier na skonstruowanie większości parlamentarnej, której ruch ANO na razie nie ma. Prezydenta w tej kompetencji nikt i nic nie ogranicza. Zwycięzca wyborów co prawda faworyzuje szefa ruchu ANO (ale ma to swoje wytłumaczenie w prostej arytmetyce wyborczej – nikt poza ANO nie jest w stanie skonstruować rządu z większością), ale nie jest to – szczególnie teraz – poparcie bezwarunkowe.
Stary, schorowany, kontrowersyjny i bardzo przez media krytykowany polityk pokonał młodszego, zdrowszego, lubianego przez elity i media kandydata, któremu brakowało tylko jednego – doświadczenia politycznego (a być może też pewnej wyrazistości, charyzmatu). Ponownie wyszło na jaw, iż nie da się ot tak wyciągnąć z kapelusza bialutkiego króliczka i z pomocą marketingu zrobić z niego prezydenta.
Wbrew twierdzeniom przeciwników Zemana czeski prezydent nie jest opcją wschodnią – jednoznacznie podczas debat (i nie tylko) stwierdził np. w kwestii Krymu, iż Rosja złamała prawo międzynarodowe, że Czechy są nieodzowną częścią układu euroatlantyckiego. Te deklaracje nie oznaczają jednakże, iż nie wolno krytykować Brukseli (co Zeman czyni często), sankcje gospodarcze nałożone na Rosję (te są jego zdaniem po prostu głupie) itd. Zemana cechuje myślenie krytyczne, nie jest bezwiedną marionetką w obcych rękach, która papuguje to, co należy. Wręcz przeciwnie.
Utrapieniem obozu pragnącego pozbyć się tego prezydenta jest to, iż Zeman nie jest żądny pieniędzy. Pali, pije (alkohol), ale nie jest to człowiek umoczony w skandale korupcyjne. Jest żądny władzy, to prawda, ale władzę tę wykorzystuje dla republiki, autentycznie leży mu na sercu los jego ojczyzny. Jest pamiętliwy i mściwy – to cechuje jego niektóre posunięcia polityczne, zapatrzony w siebie, narcyz. Arogancki i butny – te cechy zresztą sam dostrzega jako pewien mankament. Cech tych nie ukrywa, wręcz przeciwnie, w każdym publicznym wystąpieniu się z nimi omalże afiszuje. Na przekór temu jest dla wyborców bardziej wiarygodny, niż plastykowy i omalże doskonały (szarmancki, przyzwoity, skromny, budzący sympatię i zaufanie) profesor Drahoš.
I jeszcze jeden paradoks – Zeman jest na wskroś politykiem lewicowym, człowiekiem z wrażliwością socjalną, wyrazicielem głosu dolnych 10 milionów (czyli tych normalnych w opozycji do elit). Drahoša popierały partie prawicowe i centrum. Lecz to Zeman m.in. jako pierwszy ważny polityk europejski poparł Donalda Trumpa, to Zeman jako pierwszy jasno i stanowczo opowiedział się przeciwko przyjmowaniu uchodźców, to Zeman jest aż do bólu proizraelski i anty-islamski. Podobnie rz
ecz wygląda, jedli chodzi o krytykę brukselskiej biurokracji, wszystkiego tego, co denerwuje w funkcjonowaniu Unii Europejskiej, jakkolwiek jest zwolennikiem integracji europejskiej i szybkiego wprowadzenia euro (w sytuacji, gdy będzie to dla Czech korzystne). Zeman w ten sposób był wyborem mniejszego zła dla wielu wyborców prawicowych, których nie przekonał jego przeciwnik.
Pewien dziennikarz z portalu popierającego Drahoša napisał, iż zamiast niego mógł kandydować papierowy worek i osiągnąłby ten sam wynik. Ten sam, gdyż głosy na niego były w rzeczywistości głosami przeciwko Zemanowi. Gdyby ów worek miał w sobie to coś, co z człowieka czyni wiarygodnego polityka z krwi i kości, wygrałby. Według pierwszych analiz jest bowiem jasne, iż losy elekcji zdecydowały się w ostatnim tygodniu przed wyborami – zaważyły głosy tzw. niezdecydowanych, na których największy wpływ miały dwie debaty telewizyjne w ostatnim tygodniu kampanii wyborczej. Te opanował Miloš Zeman. Mógł w nich kłamać, manipulować faktami, ale nie to było dla widzów istotne – emanowała bowiem z niego (pomimo widocznej kiepskiej kondycji fizycznej) pewność siebie, doświadczenie polityczne, pokazał, że to on jest autentycznym mężem stanu, który zna się na rzeczy. Profesor Drahoš w debatach tych ratował się frazesami typu „palenie szkodzi zdrowiu”, co nie wystarczyło, by do siebie przekonać niezdecydowanych wyborców.
Vladimír Petrilák