Współpracownicy czechosłowackiej bezpieki wciąż aktywni i wciąż stanowią problem


cepol 26.1.2017 Czechy w ostatnich dniach żyły aferą mającą swe korzenie w komunistycznej przeszłości. Pokazuje ona, że sprawy z czasów władzy komunistów wciąż mają istotny wpływ na dzień dzisiejszy, że także dziś nie można ignorować kontekstu zdarzeń wydawałoby się wyłącznie historycznych oraz, że kwestia integralności moralnej ma jeszcze wciąż jakieś znaczenie.

Ale po kolei. Przy Ministerstwie obrony Republiki Czeskiej działa Komisja Etyczna, która z mocy ustawy decyduje o spornych kwestiach w sprawach nie przyznania specjalnych świadczeń emerytalnych czy rentowych przez ministerstwo uczestnikom tzw. Trzeciego ruchu oporu. W ten sposób w Czechach nazwano opór przeciwko władzy komunistycznej (w latach 1948-1989) i ustawowo ludziom, którzy aktywnie reżim zwalczali i zostali przez reżim skrzywdzeni,  przyznawane są dodatki emerytalne jako zadośćuczynienie za krzywdy wyrządzone im przez miniony reżim. Osoba taka występuje do ministerstwa a to albo uzna  albo nie jej roszczenia. W razie odmowy osoba ta może się odwołać do Komisji Etyki i ta podejmuje ostateczną decyzję uzasadniając ją. Komisja ma członków mianowanych przez różne organy władzy(rząd, senat, izba poselska, prezydent, czeski IPN), w tym też przez prezydenta. A ten uzupełniając jej skład obecnie desygnował do jej grona osobę, która wzbudziła spore kontrowersje.

Chodzi o Karola Srpa (ur. 1937), dziś 80 letniego jednego z współzałożycieli legendarnej organizacji Sekcja jazzu (Jazzová sekce). Było to de facto legalne (później przez reżim zakazane) stowarzyszenie, które w warunkach komunistycznej cenzury potrafiło wydawać alternatywne dzieła, organizować koncerty czy festiwale lub wystawy artystów ledwo tolerowanych przez władze komunistyczne. Stowarzyszenie to formalnie rozpoczęło działalność w 1971 r. i w czasie swego istnienia wciąż borykało się z interwencjami władz, które słusznie (ze swego punktu widzenia) upatrywały w nim „element wywrotowy” nie mający nic wspólnego z kulturą socjalistyczną.  Karel Srp właśnie za pracę w tym stowarzyszeniu został skazany w 1986 r. na 16 miesięcy więzienia.  Trzeba dodać, iż Sekcja jazzu nie prowadziła działalności politycznej, angażowała się jedynie w promowaniu artystów, którzy byli w sferze publicznej niemile widziani – czy to zachodni czy wschodni.

W styczniu br. prezydent Miloš Zeman mianował Srpa członkiem Komisji Etycznej, co wzbudziło gwałtowną reakcję m.in. znanego barda Jaroslava Hutki. Ten w sieci społecznościowej oburzał się, że to skandal, iż prezydent właśnie do takiej do Komisji, która ma decydować o ludziach walczących z reżimem komunistycznym  powołał człowieka, który współpracował jako agent z komunistyczną tajną policją StB. Według materiałowi StB Srp współpracował z StB w latach 1979-83, w czasie agenturalnej współpracy odbył 151 spotkań z oficerami tajnej policji i przekazał 299 informacji. W tym także donosy, jak ujawniono, na piosenkarza Jaroslava Hutkę czy Vladimira Mertę. Hutka został przez reżim zmuszony do emigracji. Jego zdaniem informacje uzyskane przez StB od agenta o ksywie „Muzyk” („Hudebník”), czyli K. Srpa, istotnie się do tego przyczyniły.  Srp natomiast broni się tym, iż przecież w grudniu 2000 r. sąd postanowił, iż jego wpisanie na listę współpracowników StB było nieuprawnione i jest pod tym względem „czysty”. Twierdzi, iż materiały tajnej policji są zmanipulowane, iż w meldunkach oficerowie StB przypisywali mu słowa wypowiedziane przez kogo innego, on co prawda miał spotkania z ludźmi, o których później dopiero dowiedział się, że byli z StB, ale nie przekazywał im żadnych istotnych informacji, na nikogo nie donosił. Oburzeni mianowaniem Srpa z kolei zwracają uwagę na fakt, iż sąd podjął w jego sprawie decyzję w roku 2000, czyli jeszcze przed otwarciem archiwów, polegając na zeznaniach byłych oficerów StB, którzy – jak to w takich procesach bywa, „niczego nie pamiętali”. Zwracają także uwagę na inną okoliczność – rok temu Karel Srp wystąpił do Ministerstwa obrony o przyznanie mu statusu uczestnika trzeciego ruchu oporu i ministerstwo jego wniosek odrzuciło. Srp odwołał się do Komisji Etycznej a ta poparła stanowisko ministerstwa. Przeciwko tej decyzji Srp się już nie odwołał. Oznacza to, zdaniem krytyków Srpa, iż Komisja musiała jednoznacznie stwierdzić fakt jego współpracy agenturalnej z czechosłowacką bezpieką i na tej podstawie – zgodnie z wymogami ustawowymi – odrzucić jego wniosek.

Karel Srp ostatecznie nie został członkiem komisji, gdyż po rozpętanej aferze premier Bohuslav Sobotka, którego podpis jest wymagany pod aktem mianowania, odmówił złożenia podpisu pod tą kandydaturą. Prezydent Zeman ustami swego rzecznika prasowego określił postępowanie premiera jako „podłe” zwracając uwagę na fakt, iż w wolnych i demokratycznych Czechach niszczy się człowieka prześladowanego przez reżim komunistyczny.

Należy dodać, iż nowo wybranym członkiem Komisji Etycznej jest również Petr Pithart (ur. 1941), były kartysta, czyli sygnatariusz Karty 77, więc dysydent i opozycjonista w czasach tzw. Normalizacji, ale również „resortowe dziecko”, syn zasłużonego komunisty, który został wiceministrem komunistycznego rządu. Pithart był w latach 1960-1968 członkiem Komunistycznej Partii Czechosłowacji. Petr Pithart jako nowy członek Komisji Etycznej nikogo nie zbulwersował.

I tu można się zastanawiać: jak to jest, iż przeszkadza człowiek, który najpierw robił coś dobrego, potem został współpracownikiem StB (i nie wiemy czy dobrowolnie czy w wyniku szantażu), by w końcu stać się dla tajnej policji bezużyteczny i wylądować na 16 miesięcy w komunistycznym więzieniu. Według materiałów źródłowych z archiwum bezpieki współpracował z StB cztery lata. Wedle dostępnych źródeł nigdy nie należał do partii komunistycznej.

Natomiast nie przeszkadza syn czołowego przedstawiciela komunistycznego establishmentu, który sam został członkiem Partii komunistycznej, był w niej osiem lat (1960-1968). Potem tak samo jak jego ojciec, popadł w niełaskę, gdyż w 1968 r. poparł „socjalizm z ludzkim obliczem” i potępił sowiecką okupację. Następnie został dysydentem, czyli człowiekiem związanym z opozycją (publikował w drugim obiegu), co spowodowało, iż nie mógł pracować w zawodzie (prawnik z wykształcenia), ale nigdy nie został uwięziony.

Życiorys obu tych panów jest naznaczony pewną skazą. Niemniej jeden i drugi zrobili też coś istotnego na rzecz wolności, pierwszy za to zapłacił cenę istnie faustowską – podpisał pakt z diabłem (on twierdzi, że nie podpisał) a ten go potem ukarał zamiast nagrodzić. Drugi natomiast sprzeciwił się reżimowi i stracił przez to możliwość wykonywania swego zawodu.

Można zaryzykować nawet takie stwierdzenie, iż Karel Srp był w pewnym sensie ofiarą reżimu –  także jako tajny agent – pamiętajmy, iż wciąż obowiązuje dyskurs, iż gorsi byli zleceniodawcy (czyli StB i komuniści, którzy StB zadaniowali) czyli ci, którzy ten system utrzymywali i sterowali nim; niż ich współpracownicy, którzy w pewnym sensie byli ofiarami tego opresyjnego ustroju.  Petr Pithart był do 1968 roku prawdopodobnie tylko szeregowym członkiem Komunistycznej Partii Czechosłowacji – nie można stwierdzić dokładnie, czy wykonywał w tej partii jakieś znaczące funkcje – tym nie mniej należał do organizacji określanej dziś jako zbrodnicza. Był częścią tej siły, która reżim utrwalała, która dyktowała warunki i która tłamsiła wolność. Był niewątpliwie częścią komunistycznego establishmentu (ze względu na pochodzenie), do którego Karel Srp nigdy, nawet jako tajny współpracownik StB, nie należał.

Dziwne, że tej różnicy w obecnym zawirowaniu wokół Srpa nie zauważono.

Prawdopodobnie sprawa ma jeszcze drugie dno – jak najbardziej współczesne – istnieje bowiem olbrzymia przepaść pomiędzy Srpem i Pithartem a to właśnie dziś. Karel Srp jest przyjacielem obecnego prezydenta Miloša Zemana, przyjaźń ta jest dosyć długa.  Zeman w 2013 r. jako prezydent odznaczył Srpa wysokim odznaczeniem państwowym – „za zasługi”. Lecz Zeman, jako „populista”, politycznie niepoprawny prowokator ma kiepską opinię w mediach głównego nurtu i w tzw. salonie – jest określany jako wróg, szkodnik, symbol obciachu i buractwa. Natomiast Petr Pithart jest akceptowany przez salon, już w czasach opozycji krytykował np. czeskie odrodzenie narodowe akcentujące wątki nacjonalistyczne jako błędna drogę. Jest to obecnie chadek, czyli polityk akceptowany przez kręgi proeuropejskie, postępowe i światłe. Prawdopodobnie tu trzeba szukać źródła stosowania podwójnej miary. Nikt w mediach głównego nurtu ani przez ułamek sekundy nie podnosił jako dyskusyjne nazwisko Pitharta jako nowego członka Komisji Etycznej, podczas gdy wokół K.Srpa rozpętała się istna burza.

Obawiam  się, iż w tym przypadku doszło do instrumentalnego wykorzystania kwestii rozliczenia przeszłości. Czyli dokładnie do tego, co lewica zarzuca zwolennikom lustracji i bezwzględnego odkrywania ciemnych kart przeszłości. Podobnie zresztą argumentował w wywiadzie udzielonym po aferze także K. Srp – zakwestionował obecnie stosowane metody jak i instytucje zajmujące się przeszłością odgrażając się, że „my mamy na wszystkich materiały” i że zapanuje wielkie zdziwienie, gdy zostaną opublikowane. Tu trzeba zauważyć, iż K. Srp argumentuje mniej więcej tak samo jak np. Lech Wałęsa i bardziej niż do zastanowienia się nad tym, gdzie leży prawda zmusza czytelników czy słuchaczy jego argumentów do myślenia o jego wieku (80 lat) czy o stanie jego umysłu. Niestety.

Ta sprawa pokazuje nam obrazowo, iż w Czechach jeszcze daleko do sprawiedliwego traktowania wszystkich aktorów dawnych dziejów – że kwestia rozliczenia komunistycznej przeszłości jest wciąż nie do końca zadowalająco rozwiązana a co gorsza – nie jest ona  podejmowana sprawiedliwie, ale stosowana jest w rozgrywkach politycznych. Można bowiem śmiało założyć, iż Zeman nominując do Komisji Etycznej Srpa zwrócił uwagę na fakt, iż kto inny (czeski IPN) nominował Pitharta –  czyli musiał zauważyć, iż nominowano osobę ze skazą (a to nie byłe jaką) z przeszłości, mógł więc uznać, iż może postąpić tak samo. Dotąd wokół członków komisji, która istnieje od 2012 r., nie było żądnych kontrowersji. Prezydent postąpił niemądrze, ale jego krok mógł być uwarunkowany nominacją czeskiego IPN-u. Podobnie mógł zareagować i niechlubny bohater tej rozgrywki Karel Srp. I on mógł uznać, skoro bez problemów przeszedł Pithart, to pewnie i dla niego droga do komisji będzie otwarta. Różnica polega na tym, że Pithart nie zaliczył takiej wpadki, jak Srp, mianowicie, że nie został wcześniej przez tę komisję odrzucony jako petent domagający się przyznania statusu uczestnika trzeciego ruchu oporu – czyli przeciwnika komunizmu. Tu komuś widocznie zabrakło wyobraźni – prezydent ze swoją nominacją został ośmieszony i pokonany. Ten sam prezydent, który ma np. kompetencję mianowania profesorów i odrzucił pewnego kandydata… ze względu na jego przeszłość, ponieważ współpracował z StB. Również i prezydentowi można zatem zarzucić stosowanie podwójnych standardów!

Z kolei – skoro o tej niekonsekwencji mowa – premier Bohuslav Sobotka, który sprawę rozstrzygnął na niekorzyść Srpa, odmawiając złożenia podpisu pod nominacją, ma w swoim rządzie, toleruje (bo politycznie musi) innego agenta StB, widniejącego na liście współpracowników – chodzi o wicepremiera i ministra finansów Andreja Babiša (agent „Bureš“). I nie ma żadnego problemu…

Tak to wygląda w Republice Czeskiej 28 lat po tzw. Rewolucji aksamitnej, 26 lat po przegłosowaniu ustawy lustracyjnej…

Vladimír Petrilák