Ciekawe porównanie z hiszpańskojęzycznej wikipedii odnośnie wyborów prezydenckich w Chile. W ostatnie kolumnie (vide obrazki) widzimy, jakie podmioty polityczne (ruchy, partie) wspierały poszczególne kandydatury polityków, którzy starli się w drugiej turze wyborów prezydenckich (bezpośrednich).
Podczas gdy komunistyczną kandydatkę J. Jara wspierał szeroki front lewicowych sił politycznych, prawicowy A. Kast miał za sobą tylko dwie partie polityczne. Realnie w głosowaniu Kast uzyskał przeszło 58 proc. głosów, natomiast jego rywal(ka) prawie 42 proc.
Dodajmy, iż pierwszą turę wygrała Jeannette Jara (prawie 27 proc.), pokonując Kasta (prawie 24 proc.), lecz w głosowaniu decydującym na kandydata Partii Republikańskiej swoje poparcie przerzuciło kilku pokonanych z tury pierwszej, którym politycznie bliżej było do demokraty Kasta aniżeli do komunistki Jara.
Kast zwyciężył pomimo faktu, że jego ojciec był niemieckim imigrantem, który był członkiem NSDAP i żołnierzem Wehrmachtu (do Chile przybył w 1950 r. rzekomo uciekając przed denazyfikacją) i jego już nieżyjący brat Miguel należał do administracji Pinocheta. Zresztą sam Antonio Kast należy do tych Chilijczyków, którzy rządy Pinocheta postrzegają bardziej pozytywnie niż negatywnie.
To, że takie obciążenie historyczne dla większości Chilijczyków nie stanowi żadnej przeszkody potwierdziły nie tylko wyniki głosowania (w Chile jest obowiązek stawienia się do urn), ale tłumy świętujące zwycięstwo tego prawicowca na ulicach stolicy.
Obserwując relację na żywo z wyborów rzucało się w oczy także to, że podczas gdy pod trybuną, na której spodziewano się wystąpienia J. Jara zgromadzony tłum nie miał żadnej flagi chilijskiej – były flagi z sierpem i młotem czy z wizerunkiem niejakiego Che Guevary, to na miejscu przeznaczonym dla zwolenników Kasta było morze flag chilijskich. Chociaż trzeba przyznać, że gdy Jara wystąpiła, uznając porażkę i gratulując triumfatorowi, podkreśliła, że wszyscy jesteśmy patriotami chilijskimi i chodzi nam w pierwszym rzędzie o Chile. Niejako potwierdziła w ten sposób, że dalej zależy jej na tym, by ją określano jako tzw. umiarkowaną komunistkę.
A Kast? No cóż, z jego wystąpienia odniosłem wrażenie, że to żaden charyzmatyk, tłumu nie porwał, że również jest w pewnym sensie umiarkowanym zwolennikiem rozwiązań demokratycznych szanującym procedury demokratyczne.
Wydaje się, że lewa i prawa strona starały się raczej uspokajać nastroje, by doszło do kulturalnego przekazania władzy a nie do jakichś burzliwych ekscesów. Czy to się uda i jakie będą naprawdę rządy Antonio Kasta – to się dopiero zobaczy.


