Makabryczny dzień


W Czecach dziś 27.6. dwie rocznice i jedno historyczne wydarzenie.
W 1948 roku odbył się tzw. zjednoczeniowy zjazd Partii Komunistycznej i Socjaldemokratycznej, czyli przestała istnieć tradycyjna socjaldemokracja.
W 1950 roku została stracona Milada Horáková, skazana w procesie pokazowym na śmierć.
A teraz właśnie prezydent Miloš Zeman mianował nowy rząd premiera Andreja Babiša (byłego tajnego współpracownika komunistycznej tajnej policji StB i byłego członka Partii Komunistycznej). Ma to być gabinet koalicyjny – ruchu ANO i Socjaldemokratów – wspierany (a to jest novum w historii po 1990 r.) przez Komunistyczną Partię Czech i Moraw. Z poparciem tej partii koalicja może liczyć na wotum zaufania Izby Poselskiej. Kontekst historyczny nadaje dzisiejszemu wydarzeniu niejako makabryczny wymiar.

Andrej Babiš i jego ruch ANO wygrał wybory parlamentarne jesienią ubiegłego roku. A to zdecydowanie, niemniej nie na tyle, by mógł sam powołać rząd. Wówczas szybko doszło do ukonstytuowania nowych władz parlamentu, gdy  jako sprawnie działająca zawiązała się doraźną i trwała koalicja parlamentarna tworzona przez ruch ANO, komunistów i SPD czeskiego polityka japońskiego pochodzenia Tomio Okamury. Mimochodem ta parlamentarna kolaicja funkcjonuje nadal – z jej pomocą ruch ANO przeforsował już cały szereg ustaw. Lecz nie jest ona brana pod uwagę jako możliwa koalicja rządowa, ponieważ tworzą ją partie postrzegane w Unii Europejskiej jako ekstremistyczne – szczególnie to dotyczy SPD. (Komunistów to w oczach Brukseli nie dotyczy). Babiš utworzył mniejszościowy gabinet ANO, ale nie uzyskał poparcia większości parlamentarnej i rządził  będąc w stanie dymisji. Tradycyjne partie polityczne (jak ODS, ludowcy czy TOP 09) deklarowały chęć negocjacji z ruchem ANO w sprawie powstania koalicji rządzącej, ale stawiały jeden warunek – premierem nie może zostać Andrej Babiš, ponieważ sławnie tego polityka w ubiegłym roku policja oskarżyła o dokonanie przestępstwa – chodzi o sprawę wyłudzenia kredytu unijnego w wysokości 50 milionów koron na budowę ośrodka rekreacyjnego Bocianie gniazdo. Babiš bowiem fałszując dane uzyskał kredyt z funduszu przeznaczonego dla małych i średnich przedsiębiorstw, sam natomiast posiadał jeden z największych koncernów w Czechach. Nadużycie w tej sprawie stwierdziła i europejska instytucja OLAF.

ANO niemniej twardo obstawał przy tym, iż premierem musi zostać jego przewodniczący, czyli w ten sposób sprawa możliwych negocjacji z tradycyjnymi partiami na temat powołania koalicji została od razu strącona.

Mniejszościowy gabinet ANO będący w stanie dymisji pracował zupełnie normalnie – wykonano potężne kadrowe zmiany w organach państwowych, na ministerstwach, w spółkach skarbu państwa itd.

Teoretycznie i zgodnie z Konstytucją (jakkolwiek to naginanie prawa) Babiš mógłby w stanie dymisji dotrwać aż do następnych regularnych wyborów, ale nie jest to dobrze odbierane zagranicą i na niektórych szczytach unijnich dano to czeskiemu premierowi już odczuć. Szef ruchu ANO sam budujący obraz świetnego przedsiębiorcy i menedżera nie radzi sobie w polityce nie będąc w stanie od jesieni wynegocjować stabilnego, konstytucyjnego rządu – taki obraz w ostateczności jest szkodliwy i dla samego Babiša, więc trzeba było tę sytuacje rozwiązać w granicach ram konstytucyjnych, czyli powołać rząd z zaufaniem parlamentu.

Andrej Babiš

Taką szansę daje koalicja z słabiutką Socjaldemokracją, dla której ubiegłoroczne wybory skończyły się pogromem. W poprzedniej kadencji była to najsilniejsza partia w parlamencie i to ona tworzyła poprzedni (także koalicyjny) rząd. Miała premiera. W 2017 roku wyborcy ja omalże skazali na śmierć oddając na nić tylko ok. 7 procent głosów.

Oznacza to, iż nowy gabinet Andreja Babiša z Czeska Partią Socjaldemokratyczną nie ma większości w 200 osobowej Izbie Poselskiej. Musi mieć więc zapewnione wsparcie kogoś trzeciego – tym są Komuniści, którzy w zamian za kilka punktów w programie rządu i kilka posad obiecali tolerancję dla mniejszościowego rządu. Komuniści w ten sposób niejako tylnymi drzwiami wchodzą do struktur państwowych mając duży wpływ. Sytuacja jest paradoksalna, gdyż wynik wyborczy komunistów był w 2017 roku najgorszy w całej jej historii (7,7 proc.), a na przekór temu przewodniczący tej partii Filip (również były tajny współpracownik StB z pseudonimem „Falmer”) wynegocjował historyczny sukces – pierwszy od 1990 r. oficjalny (choć nieco pokrętny) udział w władzy. Komunista Filip dogadał się z kapitalistą, oligarchą (jak jest nazywany) Babišem. Może byłym szpiclom, tajnym współpracownikom komunistycznej bezpieki łatwiej się dogadać niż komukolwiek innemu. Część komunistów upatruje w tym zdradę lewicowych ideałów.

Lewicowych ideałów…  Dla politologów nie lada zagadka. Czy w Czechach powstał rząd lewicowy? A może prawicowy? Ruch ANO nie jest ideologicznie określony – program tego ruchu wynika z doraźnych celów jego przewodniczącego. ANO najpierw chciało rządzić z partiami prawicowymi – te – jak już wspomniano wyżej – były w stanie negocjować, ale warunkiem było to, iż premierem nie może zostać osoba ścigana przez policję. Babiš natomiast chciał za wszelką cenę sam osobiście skonsumować swe zwycięstwo w wyborach. Więc bez problemu zwrócił się w poszukiwaniu poparcia na lewo – socjaliści w rządzie i komuniści jako jego zaplecze – żaden problem. Elastycznie przy tym zmieniał projekt programu rządowego, tak by każdy z szerokiego spektrum politycznego w parlamencie mógł w nim znaleźć coś dla siebie, nawet komuniści. Oczywiście główną karta przetargową są tak naprawdę stanowiska. Ale dla wyborców trzeba grac teatr z programem.

Osobnym rozdziałem w tej układance jest rola prezydenta Miloša Zemana. Bez jego udziału a wręcz przychylności wszystko to, co działo się i odgrywa nad Wełtawą nie byłoby możliwe. Na etapie tworzenia nowego rządu to prezydent trzyma wszystkie asy w rękawie. Bez jego woli nie powstałby taki układ, który teraz przejmie w Czechach władzę. Czyli układ tworzony sojuszem aideologicznego ruchu oligarchy z lewicą, w tym lewicą ekstremistyczną.

Nieciekawie dzieje się w Czechach… Prawicowa opozycja jest zmarginalizowana (na własne życzenie), lewica gra w pragmatyczne gierki, władza jest w rękach sprawnego i skutecznego przedsiębiorcy (i magnata medialnego), który ma sporo i chce więcej.

 

vp